Forum www.libertas.fora.pl Strona Główna www.libertas.fora.pl
wszystkie nasze dzienne sprawy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Był problem z identyfikacją ofiary katastrofy Tu-154

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.libertas.fora.pl Strona Główna -> hidepark
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kanonier




Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kamionka

PostWysłany: Śro 8:38, 10 Lis 2010    Temat postu: Był problem z identyfikacją ofiary katastrofy Tu-154

Rosyjscy biegli mieli problemy z porównaniem fragmentów ciała Ryszarda Kaczorowskiego, który zginął w katastrofie samolotu Tu-154, albowiem nie dostali od polskiej strony próbek DNA ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie. Rosjanie uznali zatem, że elementy jedynego, niezidentyfikowanego ciała muszą zatem należeć do tragicznie zmarłego prezydenta - informuje tvn24.pl.

- W czasie kiedy pobierano biologiczny materiał porównawczy do identyfikacyjnych badań genetycznych od rodzin ofiar katastrofy nie było możliwości pobrania takiego materiału od najbliższej rodziny pana prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, bowiem wytypowane osoby z rodziny prezydenta przebywały wówczas poza granicami RP – tłumaczy płk Zbigniew Rzepa.

Protokołów sekcji jest 320

Kolejną rzeczą, którą ustalili dziennikarze tvn24.pl, było to, iż protokołów z sekcji zwłok tragicznie zmarłych pasażerów samolotu Tu-154 na podsmoleńskim lotnisku w Siewiernyj jest więcej niż ofiar lotu 10 kwietnia. W katastrofie śmierć poniosło 96 osób, natomiast protokołów jest 320. - Rosjanie poddawali sekcji zwłok każdy fragment ciała odnaleziony na miejscu katastrofy – mówi tvn24.pl płk Rzepa.
Wątpliwości wokół protokołów z sekcji zwłok pojawiły się niemal zaraz po katastrofie. Wzięły się najprawdopodobniej z różnic w procedurach polskich i rosyjskich. W nomenklaturze Rosji taki protokół nosi nazwę "opinii eksperta" (tak przetłumaczyli polscy biegli tłumacze). Ale rosyjskie dokumenty odpowiadają na takie same pytania, jak polski protokół z sekcji zwłok i dlatego dla wojskowych prokuratorów są tożsame. - "Opinia eksperta" dostarcza pełnej informacji z oględzin i badania ciał ofiar katastrofy – mówi tvn24.pl płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Choć prokuratorzy nie chcą ujawniać, co Rosjanie wpisali w swoich "opiniach eksperta" jako przyczynę zgonu wszystkich pasażerów i całej załogi Tu-154, to portalowi tvn24.pl udało się ustalić, iż był to "uraz wielonarządowy" na skutek zderzenia samolotu z ziemią. Drugi wniosek, jaki wyłania się z "opinii eksperta" brzmi tak, iż nikt nie przeżył katastrofy.

Ekspertyzy DNA

Eksperci badający materiał genetyczny otrzymali do analizy "373 fragmenty zgodne z 320 protokołami sekcji zwłok". Następnie pobrali DNA z tych fragmentów. Potem porównali je z kodem genetycznym otrzymanym z krwi od najbliższych krewnych zmarłych lub z próbkami śliny ofiar katastrofy lub z innych ich rzeczy osobistych. Biegli stwierdzili, że kod genetyczny pobrany z fragmentów ciał odpowiada profilom z próbek.

Ruch polskich prokuratorów

Choć polscy prokuratorzy twierdzą, że nie mają żadnych powodów, by kwestionować ustalenia Rosjan, to jednak na początku lata zlecili niezależne badania porównawcze Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie. - Polscy biegli jeszcze nie skończyli pracy – mówi pułkownik Rzepa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kanonier




Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kamionka

PostWysłany: Śro 8:43, 10 Lis 2010    Temat postu:

nie twierdze, ze urazy wielonarzadowe byly przyczyna smierci wielu pasazerow, ale jako konstruktor lotniczy (budowa platowcow) od 34 lat w zawodzie, doskonale wiem, ze zaden samolot przy takim upadku nie mial prawa rozpasc sie na tysiace malych kawalkow, z ktorych conajmniej jeden wbil sie w pien drzewa jak odlamek granatu przeciwpancernego... Nie masz zielonego pojecia, jak deformuje sie kadlub takiego samolotu przy uderzeniu w ziemie... widzialam i dotykalam wiele samolotow po katastrofie, trzech moich kolegow pilotow zginelo w wypadkach lotniczych i nie bedziesz mi tu szczurze ladowy oPOwiadal bajek na ten temat... Ten samolot zostal rozerwany eksplozja we wnetrzu kadluba a to, ze obrazenia wielonarzadowe mogly byc przyna smierci wiekszosci, to wcale nie znaczy, ze wiele z tych narzadow nie zostalo zdemolowanych odlamkami POchodzacymi z tej wlasnie eksplozji i zaden pajac z PZMotu nie bedzie dla mnie nigdy ekspertem w sprawie wypadku lotniczego...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 14:02, 30 Paź 2012    Temat postu:


Edmund Klich zabrał głos ws. trotylu w Tu-154M

Były akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym płk Edmund Klich uważa, że polska komisja badająca katastrofę smoleńską nie dopełniła swoich obowiązków. Jego zdaniem wraku albo nie zbadano, albo zrobiono to zbyt pobieżnie.

Edmund Klich, fot. Newspix- O ile mi wiadomo, to w ogóle nie badano wraku, a jeżeli badano, to zbyt pobieżnie, bo nie wykryto żadnych śladów materiałów wybuchowych – powiedział we wtorek PAP E. Klich.

- Komisja Millera, mając pełen dostęp do wraku, prawdopodobnie nie zbadała go - stąd wychodzą kolejne sensacje. Uważam, że pod tym względem nie dopełniono obowiązków - podkreślił.


Według wtorkowej "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Natomiast tzw. komisja Millera, która badała katastrofę, w opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie napisała, że we wraku samolotu nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego.

E. Klich powiedział, że informacje "Rz" całkowicie go zaskoczyły. Zwrócił uwagę, że Rosjanie nie blokowali ekspertom prokuratury dostępu do wraku. "Czy komisja Millera nie mogła zbadać wraku? Myślę, że mogła to zrobić, tak samo jak prokuratorzy" - ocenił.

Były akredytowany przy MAK powoływał się też na swoje notatki ze Smoleńska. Jak mówił, wynika z nich, że wydał polecenie zbadania wraku wojskowemu inżynierowi. Ten - powiedział Klich - odmówił badania. Inżyniera - jak dodał Klich - miał poprzeć szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów i późniejszy zastępca przewodniczącego komisji płk Mirosław Grochowski; miał powiedzieć, że czeka na wyniki badań wraku przez Rosjan.

Klich podkreślił, że przed zakończeniem badania katastrofy komisja powinna była przeprowadzić solidną ekspertyzę wraku. - Na początku nie sądziłem, że sprawa smoleńska nabierze aż takich rozmiarów politycznych, ale komisja Millera już miała pełną świadomość. Wiedziała, że raport MAK został totalnie skrytykowany. Mogli mieć świadomość, że będą pod takim samym ostrzałem. Powinni dochować takiej precyzji, jak to robi teraz prokuratura - ocenił b. polski akredytowany.

Pytany o możliwość powołania międzynarodowej komisji Klich powiedział, że nie zna takiego przypadku w historii lotnictwa. Poza tym nie wiem, czy ktoś z poważnych ekspertów lotniczych będzie chciał się za to się wziąć - ocenił.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wawa
Gość






PostWysłany: Pią 13:41, 02 Lis 2012    Temat postu:

"bez sowieckiej agentury taka operacja w Smolensku by sie nie udala...choc wprost od zadnego polityka PIS takie zdania nie padaja...to wisi w powietrzu i kazdy sobie je musi zadac, a po drugie polecam uwazne obejrzenie Wiadomosci w tvp p.Kraski z 31.10.2012 wydanie glowne...to nic innego jak srodowiska WSI przygotowuja Polakow, ze materialy wybuchowe na tutce sa ,
bo nigdy ich nie mozna wyprac, umyc....bo musza byc bo zolnierze ...bo Afganistan itd., zaden pismak nie pyta czy wogole ta tutka (po gruntownym remocie) przewozono materialy wybuchowe...

wisi tez w powietrzu pytanie jak to mozliwe, ze do takiego samolotu pakuje sie potem prezydenta i gereralicje, kto zapyta o wiarygodne dokumenty, ze tutka zostala przebadana na te okolicznosc przez wylotem...

i za co Komorowski (wiadomo jakie srodowisko za nim stoi) niemal natychmiast owego pirotechnika odznaczyl, przed jakimkolwiek postepowaniem sprawdzajacym, trzeba byc totalnym durniem by nie widziec, ze wojskowa prokuratura juz od pierwszego dnia wlaczyla sie w zacieranie sladow, takim bezspornym dowodem jest zlecenie kacapom wykonanie sekcji zwlok, choc ona powinna obyc sie w Polsce...itd..sprawa na odleglosc smierdzi WSI"
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
(Super Expres, TR)
Gość






PostWysłany: Śro 9:18, 14 Lis 2012    Temat postu: Tajemnicza śmierć polskiego oficera w Kazachstanie

.
Tajemnicza śmierć polskiego oficera w Kazachstanie

Ekspert od materiałów wybuchowych zginął nagle w Kazachstanie. Okoliczności zgonu bada już prokuratura. Jak pisze "Super Express", "nie można wykluczyć, że jego śmierć mogła nastąpić wskutek udziału innych osób".

- Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie śmierci podporucznika BOR Adama A. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa poza granicami kraju na swoim funkcjonariuszu złożył osobiście szef Biura gen. Marian Janicki – powiedział tabloidowi prok. Dariusz Ślepokura

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie zaznaczył, że "śledztwo jest prowadzone w kierunku pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Prokurator zarządził już sekcję zwłok, w najbliższych dniach planujemy przesłuchanie pracowników placówki dyplomatycznej w Kazachstanie".


Jak informuje "Super Express", Adam A. pracował w Biurze Ochrony Rządu przez blisko 25 lat. Był specjalistą w zakresie pirotechniki. Jego ostatnią pracą była ochrona polskiego konsulatu w Kazachstanie.

Oficer zmarł w ubiegłym tygodniu w nocy z wtorku na środę. Oficjalną przyczyną jego śmierci było zatrzymanie akcji serca. Jak jednak ustalono, funkcjonariusz dwa dni przed śmiercią został pobity.

Wyniki zarządzonej niedawno sekcji zwłok Adama A. mamy poznać na początku przyszłego tygodnia.

Więcej na ten temat w "Super Expressie".

(Super Expres, TR)

.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
liber




Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland

PostWysłany: Nie 10:03, 10 Kwi 2022    Temat postu: Rosyjska zbrodnia w Smoleńsku: motyw, sprawcy, dowody

.
Niezalezna.pl
Rosyjska zbrodnia w Smoleńsku: motyw, sprawcy, dowody - 12. ROCZNICA TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ

Grzegorz Wierzchołowski

[img]https://img-s-msn-com.akamaized.net/tenant/amp/entityid/AAW3r0h.img?h=602&w=1050&m=6&q=60&o=f&l=f[/img]

© Serge Serebro, Vitebsk Popular News, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons


Narzędzie zbrodni?
Ładunek termobaryczny, czyli klasyczne materiały wybuchowe wzbogacone w paliwo.

Ślady?
Pozostałości substancji eksplozywnych i charakterystyczne zniszczenia samolotu.

Sprawca?
Rosyjskie służby specjalne, które remontowały samolot Tu-154, a następnie przejęły śledztwo i niszczyły liczne dowody.

Motyw?
Chęć likwidacji polskiej elity, która w 2010 r. - podobnie jak dzisiaj władze Ukrainy - stała na przeszkodzie w realizacji imperialnych planów Kremla.

Poszlaki?
Sfałszowane sekcje zwłok, "samobójstwa" świadków, tajne rozmowy.

Co po 12 latach wiemy o tragedii smoleńskiej z kwietnia 2010 roku? I – jednocześnie – co przez ten czas udawało się ukrywać, przemilczać lub wyszydzać mediom, które dziś dostrzegają bestialstwo i bezwzględność putinowskiej Rosji, ale po Smoleńsku głosiły konieczność polsko-rosyjskiego pojednania, powielały narrację Kremla, a kwestionującym wersję Putina zarzucały rusofobiczną paranoję?

MOTYW

Po co Rosja miałaby zabijać Lecha Kaczyńskiego? Takie pytanie – w formie szyderstwa – padało często po 2010 roku. Podawano też w wątpliwość samą zdolność Władimira Putina do wyeliminowania głowy sąsiedniego państwa. Dziś, po rosyjskiej agresji na Ukrainę, polityczno-gospodarcze tło katastrofy smoleńskiej jest wyraziste jak nigdy dotąd.

– 12 sierpnia 2008 roku Lech Kaczyński – podczas agresji rosyjskiej na Gruzję – przemawiał na wiecu w Tbilisi. To wówczas padły słynne słowa: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”. 23 listopada 2008 roku nieznani sprawcy oddali na terytorium Gruzji, przy tzw. granicy z kontrolowaną przez Rosjan Osetią Południową, trzy serie z kałasznikowa w kierunku kolumny samochodów, w której podróżowali znienawidzeni przez Moskwę prezydenci: Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale incydent uruchomił przemysł pogardy wobec prezydenta RP (B. Komorowski: „Jaki prezydent, taki zamach”);

– 15 lutego 2010 roku do pracy w MSZ niespodziewanie wraca Tomasz Turowski – w latach 1976–1985 agent najbardziej elitarnej, zakonspirowanej komórki wywiadu: Wydziału XIV w Departamencie I; dostęp do danych tej agentury miały służby sowieckie. Zostaje powołany na stanowisko kierownika wydziału politycznego w ambasadzie RP w Moskwie i od razu wyznacza mu się organizację prezydenckiej wizyty w Rosji. Także w lutym 2010 roku Radosław Sikorski, szef MSZ, pisze w „Sueddeutsche Zeitung”, że z punktu widzenia Polski perspektywa ściślejszej współpracy NATO z Rosją jest bardzo obiecująca, „członkostwo Rosji w NATO przyniosłoby większą stabilność” i że „wspólnie możemy wiele zyskać”;

– 26 marca 2010 roku do prezydenta Kaczyńskiego trafiła ekspertyza w sprawie umowy gazowej z Rosją, przygotowana przez Piotra Naimskiego. Z dokumentu wynikało, że wbrew temu, co mówił Waldemar Pawlak, Polska może zdywersyfikować dostawy gazu. I że Gazpromowi zapewniono pozycję monopolisty w dostawach dla PGNiG aż do 2037 roku, a polityka energetyczna rządu PO-PSL zabezpiecza rosyjskie, a nie polskie interesy. Po zapoznaniu się z raportem Lech Kaczyński usilnie szukał sposobów na prawne zablokowanie polsko-rosyjskiej umowy gazowej;

– 8 kwietnia 2010 roku, dwa dni przed katastrofą, „The Wall Street Journal” pisał: „Cały gazowy przemysł Polski i specjalny wysłannik USA ds. energetyki zebrali się na konferencji na temat gazu łupkowego (...). Amerykańscy giganci rozpoczną odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. W razie sukcesu polityka energetyczna Polski, podejście do kwestii dwutlenku węgla, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie zmienić (...). Odkrycie wielkich złóż gazu łupkowego w Polsce mogłoby osłabić znaczenie Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej”. Starania te popierał Lech Kaczyński. Już po Smoleńsku, w czerwcu 2010 roku, p.o. prezydenta RP Bronisław Komorowski wypowiedział się przeciwko wydobyciu gazu łupkowego, twierdząc, że doprowadzi to do „dewastacji obszarów krajobrazowych Polski”;

– w grudniu 2009 roku biuro ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego rozsyła do posłów foldery reklamowe MAW Telecom. To firma wchodząca w skład konsorcjum, które wygrało przetarg na remont polskich tupolewów, a następnie skierowało je do zakładów należących do bliskich znajomych Władimira Putina. W tym samym miesiącu Komorowski zachęca posłów z Komisji ds. UE do szybkiej pracy nad ustawą, w której wpisano możliwość opuszczenia UE w wyniku głosowania zwykłą większością sejmową. Ostateczną treść projektu uzgodniono 9 kwietnia 2010 roku, dzień przed katastrofą smoleńską, w której zginął prezydent Lech Kaczyński. Przegłosowaną przez PO w październiku 2010 roku ustawę podpisał... jej inicjator, czyli Bronisław Komorowski, nowy prezydent RP;

– po tragedii smoleńskiej, w której zginęła nie tylko prezydencka para, lecz także wszyscy najważniejsi dowódcy wojskowi oraz polska elita niepodległościowa (dotkliwie osłabiona została najbardziej antyrosyjska partia w Polsce – PiS), w polskiej polityce zagranicznej nastąpił zdecydowany zwrot ku Rosji. SKW podjęła współpracę z FSB, a na szczeblu BBN regularnie dochodziło do spotkań z przedstawicielami aparatu bezpieczeństwa Rosji;

– 29 października 2010 roku wicepremier Waldemar Pawlak i wiceszef rządu Władimira Putina – Igor Sieczin – podpisali porozumienie w sprawie zwiększenia do Polski dostaw gazu rosyjskiego. Umowa zakładała dostarczanie przez Rosjan gazu do 2022 roku po najwyższych cenach w Europie, a jednocześnie zawierała zapis dotyczący tranzytu gazu przez Polskę do 2019 roku (z możliwością wydłużenia aż do 2045 roku) za cenę niższą niż ta, którą Federacja Rosyjska płaciła Białorusi czy Ukrainie;

– w grudniu 2013 roku podczas posiedzenia Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej podpisano rządowy program „Polska–Rosja 2020”. Zakładał on długoterminową współpracę Polski i Rosji, strategiczne partnerstwo UE i Rosji, „wspólną produkcję” gospodarczą z Kremlem w oparciu o nowoczesne technologie, „zielone korytarze” na granicy polsko-rosyjskiej, regularne konsultacje Warszawy z Moskwą w sprawie „różnych aspektów bezpieczeństwa”;

– w styczniu 2014 roku koncesję na obrót energią elektryczną w naszym kraju uzyskała spółka IRL Polska kontrolowana przez moskiewski koncern Inter RAO. Pod koniec maja 2014 roku firma ta rozpoczęła handel energią elektryczną w Polsce, zawierając pierwszą transakcję na Towarowej Giełdzie Energii. W zarządzie Inter RAO zasiadał wtedy m.in. Borys Kowalczuk, syn osobistego „kasjera” Władimira Putina – Jurija Kowalczuka. A w jednej ze spółek-córek Inter RAO – JSC Inter RAO – pracował wówczas na kierowniczym stanowisku znany w Polsce rosyjski szpieg Władimir Ałganow.

SPRAWCY

1. Remont

– jesienią 2008 roku – a więc niedługo po wystąpieniu Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi – przedstawiciele polskiej firmy Polit Elektronik, która pół roku później wygrała wraz z MAW Telecom przetarg na remont tupolewów, poinformowali zakłady „Awiakor” w Samarze o swoim zwycięstwie w... nieogłoszonym jeszcze nawet konkursie ofert;

– 16 lutego 2009 roku polski resort obrony oficjalnie ogłosił przetarg na remont tupolewów. Już sześć dni później (parę tygodni przed rozstrzygnięciem przetargu!) startujący w nim Polit Elektronik podpisał porozumienie z przyszłym rosyjskim wykonawcą i podwykonawcami remontu: „Awiakorem” z Samary, „Tupolewem” z Moskwy, „Saturnem” z Rybińska i „Hydrauliką” z Ufy. Zakłady podpisujące umowę z Polit Elektronik zobowiązały się „nie brać udziału w jakichkolwiek innych umowach dotyczących remontu samolotów Tu-154M nr 90A837, 90A862 [tj. 101 i 102], silników D-30KU, WSU-TA-6A należących do MON RP i nie dostarczać elementów remontowych do remontu wyżej wymienionych wyrobów”. Mówiąc krótko: Rosjanie wyraźnie dali do zrozumienia, że Tu-154 musi trafić do spółki „Awiakor” w Samarze, a przetarg powinna wygrać polska firma Polit Elektronik. Inaczej nie dostarczyliby nawet części do samolotu;

– 9 września 2009 roku podsekretarz stanu w MON Zenon Kosiniak-Kamysz informował szefa tego resortu Bogdana Klicha, że remont samolotów Tu-154M jest „nadzorowany przez II Departament Federalnej Służby ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej z Zagranicą Federacji Rosyjskiej (FSWTS), który wyraził zgodę na dokonanie remontu samolotów w OAO Aviacor Samara”. Szefem FSWTS, która kontrolowała przetarg i remont polskich Tu-154, był gen. Michaił Dmitriew, wieloletni funkcjonariusz KGB i rosyjskiego wywiadu SWR. Po katastrofie smoleńskiej gen. Dmitriew został doradcą ministra Siergieja Szojgu, koordynującego 10 kwietnia 2010 roku akcję „zabezpieczenia” wraku tupolewa;

– tupolew, który rozbił się pod Smoleńskiem, od 20 maja do 23 grudnia 2009 roku przebywał w zakładach „Awiakor” należących do rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski, zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem. Prawą ręką Deripaski jest Walerij Pieczenkin, były agent KGB i FSB. Deripaska został objęty zachodnimi sankcjami po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku oraz w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę w 2022 roku;

– zakłady „Saturn”, w których odbył się remont silnika Tu-154M nr 101, od 2009 roku kontrolowane są przez Siergieja Czemiezowa – byłego agenta KGB, bliskiego przyjaciela Władimira Putina, z którym obecny prezydent Rosji pracował razem w latach 80. w Niemieckiej Republice Demokratycznej. W marcu 2022 roku USA wprowadziły ograniczenia wizowe i zamroziły aktywa Czemiezowa, jego żony, synów i pasierbicy w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.

2. „Katastrofa” i śledztwo

– sprowadzanie samolotu w Smoleńsku nadzorował z Moskwy generał-major Władimir Benediktow, który od dłuższego czasu należy do ścisłej grupy najwyższych dowódców sił zbrojnych. Po Smoleńsku został awansowany przez Siergieja Szojgu. W Czeczenii dowodził on krwawymi akcjami „antyterrorystycznymi” i powietrznymi operacjami specjalnymi. Obecnie na Ukrainie nadzorował m.in. nieudane operacje transportu Iłami-76 specjalnych jednostek, które po wylądowaniu w pobliżu Kijowa miały zająć stolicę i zlikwidować ukraińskie dowództwo;

– między 10 a 13 kwietnia 2010 roku doszło do kluczowych manipulacji na miejscu katastrofy. 11 lipca w samolocie Tu-154 świadomie wybijano szyby, a wrak niszczono. Między 11 a 12 lipca przynajmniej siedem części maszyny zmieniło położenie, w tym statecznik, który przeniesiono o 50 m w kierunku centrum miejsca katastrofy. 11 i 12 kwietnia 2010 roku modyfikowano zawartość kart pamięci aparatów fotograficznych należących do ofiar. W tym czasie – jak wynika z notatek, jakie sporządził tuż po 10 kwietnia 2010 roku płk Mirosław Grochowski – rosyjskimi służbami na wrakowisku rządził gen. Siergiej Bajnietow, inny bliski współpracownik ministra Siergieja Szojgu;

– oficjalnie postępowanie w sprawie tragedii zostało przejęte przez Rosję po tym, jak Donald Tusk zawarł tajne porozumienie z premierem Władimirem Putinem. Zaczęło wówczas obowiązywać rozporządzenie, wydane 13 kwietnia 2010 roku przez Putina, które badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierzyło Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny. W wyniku tej decyzji Polska musiała zaakceptować konkluzje raportu MAK;

– rosyjskie śledztwo prokuratorskie w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzi od początku zastępca prokuratora generalnego Rosji gen. Aleksander Bastrykin, objęty obecnie zachodnimi sankcjami. To w jego ręce trafiły wszystkie kluczowe dowody, na przykład wrak i czarne skrzynki. Bastrykin to kolega Władimira Putina z czasów studiów, dziś jest jego bliskim doradcą. W sierpniu 2008 roku smoleński prokurator osobiście kierował pracami grupy śledczej Komitetu Śledczego w celu zbadania faktów „zbrojnej agresji Gruzji przeciwko Osetii Płd.”. W 2012 roku kazał wywieźć do lasu niezależnego dziennikarza „Nowej Gaziety” Siergieja Sokołowa i groził mu śmiercią. Niedawno Bastrykin stwierdził zaś, że „rosyjski Komitet Śledczy ma udokumentowane dowody ludobójstwa i brutalnego traktowania ludności cywilnej przez radykalnych nacjonalistów na Ukrainie”;

– w kwietniu 2010 roku żołnierze Żandarmerii Wojskowej dwukrotnie przylatywali do Rosji, by zbierać dowody w sprawie tragedii smoleńskiej. W obu przypadkach ich działania ograniczyły się do zakrapianych imprez oraz sauny w hotelu użyczonym przez funkcjonariuszy FSB.

NARZĘDZIE ZBRODNI

– w końcowym raporcie smoleńskim opisany jest dokładnie przebieg dwóch eksplozji, jakie miały miejsce w Tu-154. Zebrano bogaty materiał dowodowy: od wiarygodnych zapisów kopii rejestratorów (na podstawie zapisów amerykańskich urządzeń TAWS i FMS) i analizy mechanicznych zniszczeń elementów samolotu – poprzez komputerowe badania Amerykanów wykazujące na przykład, że drzwi tupolewa nie mogły zostać wbite na metr w ziemię w wyniku „zwykłego” uderzenia samolotu w ziemię – aż po identyfikację śladów materiałów wybuchowych na Tu-154;

– na eksplozję w lewej części skrzydła wskazują „loki” powybuchowe, czyli charakterystyczne zawinięcia materiału na poszyciu spodnim oderwanej końcówki części lewego skrzydła; odkształcenia odłamków na skutek wewnętrznej fali powybuchowej; rozrzut odłamków we wszystkich kierunkach w stosunku do toru przemieszczania się samolotu (także w tył i na boki); identyfikacja wewnętrznych części skrzydła, które osiadły na gałęziach wysokich partii drzew;

– według podkomisji smoleńskiej główną przyczyną zniszczeń Tu-154 była eksplozja kesonu baku balastowego (która nastąpiła po wybuchu na skrzydle). W jej wyniku zniszczony został sam keson, czyli fragment lewej części centropłata, wraz z przednim dźwigarem i osmolonymi żebrami. Dźwigar przeleciał około 70 m na zachód. Wybuch rozsadził trzecią salonkę, zabijając wszystkich jej pasażerów i rozrzucając ich szczątki na całej długości wrakowiska;

– równocześnie fala detonacyjna wysadziła lewe drzwi pasażerskie, które z ogromną siłą wbiły się na metr w ziemię, a tysiące fragmentów kuchni zostały rozproszone na 1/3 obszaru katastrofy. Fala detonacyjna idąca w kierunku ogona rozerwała fragment kadłuba i spowodowała wywinięcie lewej i prawej burty wraz z dachem na zewnątrz konstrukcji;

– obecność materiałów wybuchowych (trotyl, heksogen, pentryt) na szczątkach lewego skrzydła i wewnętrznego fragmentu poszycia samolotu została już udowodniona przez laboratoria w Polsce, USA i Wielkiej Brytanii. Pozostałości takich substancji wykryto na przynajmniej 107 elementach wewnętrznych samolotu – przede wszystkim na metalowych częściach foteli;

– jak ustaliła „GP” – podkomisja smoleńska definitywnie stwierdziła, że eksplozje w Tu-154 były spowodowane przez ładunek termobaryczny. To rodzaj materiału wybuchowego wykorzystującego tlen z otaczającego powietrza do wytworzenia eksplozji o wysokiej temperaturze. Według naszych informacji, podkomisja smoleńska w najbliższych dniach przedstawi wyniki dwóch różnych analiz dowodzących takiego charakteru eksplozji.

ŚLADY

Ślady na miejscu katastrofy dowodzące takiego przebiegu zdarzeń to:

– 60 tys. elementów samolotu na miejscu tragedii, choć według oficjalnej wersji spadł on z zaledwie 5 m na błotniste podłoże. Dla porównania: wysadzony w powietrzu nad Lockerbie w 1988 roku boeing, po upadku z ponad 9 tys. metrów, rozpadł się na około 10 tys. części;

– brak krateru, który powinien powstać po uderzeniu w miękki grunt ponad 70-tonowego samolotu, przesuwającego się po ziemi przez około 150 m. Na całym obszarze wrakowiska nie ma też innych śladów silnego uderzenia kadłuba w ziemię;

– liczne odłamki osmolone i opalone rozsiane około 100 m przed miejscem upadku samolotu. Jak wynika z raportu polskich archeologów z 2010 roku, jeszcze przed głównym polem szczątków odnalezione zostały liczne odłamki samolotu o wielkości od kilku do kilkunastu centymetrów kwadratowych, które nosiły ślady oddziaływania termicznego oraz mechanicznego. Część z nich miała swoiste mikrokratery na swojej powierzchni – to cecha charakterystyczna dla zniszczeń spowodowanych przez detonację;

– całkowite zdarcie z wewnętrznej części kadłuba wykładziny wraz z izolacją;

– kompletne rozczłonkowanie kilkunastu ofiar siedzących w salonce nad centrum eksplozji i rozrzucenie ich ciał na całym obszarze wrakowiska;

– liczne i rozległe rany oparzeniowe zwłok ofiar odnalezionych poza sferą ognia naziemnego. Niezależnie od obrażeń mechanicznych ciał u około 25 proc. ofiar stwierdzono rozległe rany oparzeniowe (do 40 proc. powierzchni ciała). Część z tych ciał znajdowało się w odległości nawet ponad 55 m od źródła ognia naziemnego;

– co najmniej 35 ciał zostało całkowicie lub częściowo odartych z odzieży. Były to przede wszystkim ciała osób siedzących w przedniej części samolotu, poczynając od trzeciej salonki. Jak pokazują badania, ubrania mogą być zerwane z pasażera, jeśli zostanie on narażony na prędkość powietrza przekraczającą 460 km/h. Tymczasem prędkość samolotu Tu-154M przed upadkiem na ziemię wynosiła około 265 km/h.

POSZLAKI

Katastrofie w Smoleńsku towarzyszyły niezwykłe wydarzenia:

– przed tragedią ówczesny szef kancelarii premiera Tomasz Arabski odbył dwa tajemnicze spotkania z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina: 25 lutego 2010 roku w Warszawie i 17 marca 2010 roku w Moskwie;

– jeśli chodzi o spotkanie warszawskie – tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin – ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy, mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB w Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD;

– spotkanie Arabskiego w Moskwie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny. Przedtem szef kancelarii premiera Tuska zwiedzać miał przez trzy godziny plac Czerwony i Galerię Tretiakowską. W rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął udział Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji „siłowików” (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Po spotkaniu Arabski zabronił Justynie G., pracownicy ambasady RP w Moskwie, informowania ambasadora Jerzego Bahra o treści swoich rozmów z Rosjanami. W aktach prokuratury czytamy: „Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”. Ale i Justyna G. nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna G.] rozmowę z wicepremierem Sieczinem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” – stwierdziła prokuratura;

– tuż przed katastrofą smoleńską Dmitrij Miedwiediew zmienił naczelnika FSB w Smoleńsku. Został nim pułkownik Oleg Konoplew – wcześniej zastępca szefa FSB w Twerze, skąd pochodzi także znany z wieży w Smoleńsku płk Nikołaj Krasnokucki. Rok po katastrofie smoleńskiej Konoplew został awansowany na generała-majora. Awansował także Krasnokucki;

– przed wylotem do Smoleńska piloci Tu-154 otrzymali od Rosjan karty podejścia z błędnymi danymi;

– wkrótce po tym, jak Tu-154 z prezydentem Polski uległ zniszczeniu w Smoleńsku, na miejscu pojawiły się oddziały specnazu wojsk wewnętrznych, znane z udziału w krwawych operacjach specjalnych na Północnym Kaukazie. W oficjalnym rosyjskim raporcie MAK zatajono fakt obecności tych jednostek na miejscu tragedii;

– już 10 kwietnia 2010 roku czołowi politycy PO otrzymali SMS-a wysłanego przez najbliższe otoczenie Donalda Tuska. Treść wiadomości brzmiała:

„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”;
– para tzw. rejestratorów katastroficznych tupolewa nr 101 – czyli rejestrator pokładowy MSRP-64M-6 i rejestrator dźwiękowy MARS-BM nr 323025 (dwie najważniejsze „czarne skrzynki”) – została dwukrotnie „znaleziona” na wrakowisku pod Smoleńskiem. I to tego samego dnia: 10 kwietnia 2010 roku. Na charakterystyczne pomarańczowe rejestratory natrafiono najpierw wczesnym popołudniem, po godz. 14:30. Według rosyjskich protokołów urządzenia te nie były uszkodzone, a po dokładnych oględzinach zostały spakowane do polietylenowych worków i zabrane. Wieczorem te same skrzynki – z identycznymi napisami i tego samego koloru – zostały odnalezione w Smoleńsku ponownie. Tyle że nosiły już ślady „rozległych i licznych” uszkodzeń;

– istnieje aż pięć różnych kopii zapisów rozmów z kokpitu. Różnice między ich długością sięgają aż dwóch minut, co jest niepodważalnym dowodem na fałszerstwo przynajmniej czterech z pięciu będących w obiegu kopii. Co więcej, rozbieżności dotyczą nie tylko czasu trwania całości nagrania, lecz także odstępów między tymi samymi wypowiedziami na różnych kopiach;

– już 10 kwietnia 2010 roku minister zdrowia Federacji Rosyjskiej Tatiana Golikowa powiadomiła Donalda Tuska, że Rosjanie będą przeprowadzali sekcje zwłok bez polskich lekarzy i prokuratorów. Premier RP nie zaprotestował. Gdy 11 kwietnia do Moskwy przybyli polscy prokuratorzy oraz Ewa Kopacz, obdukcje ofiar były już zakończone. W wyniku tych zaniechań część ofiar katastrofy smoleńskiej spoczęło nie w swoich grobach, a protokoły sekcyjne sporządzone przez Rosjan świadczą o tym, że sekcje w ogóle się nie odbyły. Tomasz Arabski i Ewa Kopacz wmawiali bliskim ofiar, że trumien nie wolno otwierać. 24 września 2010 roku Donald Tusk został powiadomiony, że Rosjanie w trumnie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego (a także kilku innych ofiar smoleńskich) złożyli zwłoki innej osoby. O zamianie ciał dowiedziała się też wtedy komisja Millera i Naczelna Prokuratura Wojskowa. Mimo to informacji tej nie przekazano bliskim prezydenta, a ekshumację świadomie zablokowano;

– w sierpniu 2011 roku samobójstwo popełnił 53-letni naczelnik FSB w obwodzie twerskim, gen. Konstantin Moriew, który przesłuchiwał smoleńskich kontrolerów po katastrofie (ich zeznania potem zmieniono);

– w październiku 2012 roku samobójstwo popełnił Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40, który lądował w Smoleńsku przed tupolewem. Z wypowiedzi Musia wynikało, że kontrolerzy ze Smoleńska złamali wszelkie procedury, i że kopie nagrań z kokpitu tupolewa zostały sfałszowane;

– pod koniec stycznia 2014 roku „nieznani sprawcy” przecięli przewody hamulcowe w samochodzie pilota Jaka-40 por. Artura Wosztyla. Pilot natychmiast zgłosił sprawę na policję, bo półtora miesiąca wcześniej doszło do identycznego zdarzenia. Policjanci potwierdzili, że przewody zostały przecięte celowo.

[link widoczny dla zalogowanych]

.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.libertas.fora.pl Strona Główna -> hidepark Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin